poniedziałek, 20 listopada 2017

W pejzaż myśli - ot, tak sobie

W pejzaż myśli

Pamiętaj o tym, że twoje swobodne i wolne od zajęć chwile
obciążone są największymi zadaniami i odpowiedzialnością.
św. Augustyn
z powiewu myśli myśl wskrzesić?
ulotne w słowo pochwycić?
o chwilach chcę,
o myślach bez cienia i odbicia
musnąć je, siebie nimi musnąć,
zachłysnąć się na chwilę
[W.Ś]
Jak do lasu, na plażę, nad potok wniknę sobie w pejzaż myśli. Stopię się z nim, będę nim; porozglądam się wokół siebie i po sobie. Wtopię się tak jak mój „…praprzodek wtapiał się w środowisko dżungli czy stepu, nie wybierając sobie tego, co chciałby od nich otrzymać.” (Alicja Kuczyńska, „Wzory modne w życiu codziennym”, za: K.T. Toeplitz, Wstęp, w: McLuhan, „Wybór pism…”).

Dla jednych ucieczka od rzeczywistości, dla mnie powrót do „najrzeczywistszego” mnie. Przecież inni i tak widzą mnie tak jak mnie piszą – nic to, ja piszę siebie tak jak siebie czuję.
Bez wstępu, który rozprasza pojawiające się i umykające zaraz myśli. Wstęp każdą aktualną, spontaniczną, teraz-się-rodzącą myśl odsuwa w przeszłość nie pozwalając jej się rozwinąć. Zamiast daną chwilą zajmuje się człek układaniem wstępu (jak właśnie teraz). Nawet, gdy w danej chwili myśl zajęta jest przeszłością lub przyszłością, trzeba chwytać aktualnie pojawiające się inne myśli, w biegu chwytać myśli, nie zostawiać zajmowania się nimi na potem. Tylko jak je wszystkie na raz zapisać? Chociażby dwie‑trzy jednocześnie – tę w przeszłość pędzącą, tę obecną, czyli owo mgnienie oka, i ewentualnie tę, która do przodu wzlatuje.
*
Z filmu „Bezmiar sprawiedliwości”:

– Fotografujesz drzewa? Dlaczego?
– Są silne, mają taką niezwykłą energię… z ciekawości, interesuje mnie to, co niewidoczne.
*
Gabriela Marcel, „Być i mieć”:

Punktem wyjścia moich niedawnych rozważań było pojęcie wydarzenia (operacji X), którego z wielu powodów się obawiam. Można by powiedzieć, że obracałem je czy też ono samo się obracało (podkr. moje), ukazując mi kolejno swe rozmaite aspekty; to znaczy, że wyobrażałem je sobie przez analogię do przedmiotu trójwymiarowego – na przykład naparstka.

Ot, tak sobie

Sobie nie tyle zasiąść, aby napisać, ile siedząc już, od niechcenia, pomimo że jednak po chwilowym zachceniu, coś sobie napisać. Bez okazji, nieświątecznie, nie z jakiegoś powodu, ale jedynie z owego zachcenia. Może i nawet niespodziewanie. W przedświątecznej atmosferze czuję się jak trzepocące na sznurze pranie owiewane wiosennym wietrzykiem, nabierające zapachu tego powietrza, nasączając się nim. Dwa dni bez zaplanowanych terminów… Katharsis! Raduje mnie teraz głównie nie-teraźniejsza chwila, czyli ta, która ma dopiero nadejść – za dzień, za dwa. Ale radość jest jednak również teraźniejsza. W obecnej chwili cieszę się na myśl o przyszłych chwilach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz