Ranek przywitałem „Maskami”. Dwie cegły, więc
szperać mogę w nich do końca moich dni. Chyba że jak bohater pewnego filmu,
nie byłbym w stanie książki do oczu podnieść.
Film był o wzajemnej miłości
92-letniego ojca i syna (bohatera filmu). Dzwonił ojciec do szpitala,
sparaliżowany syn był w stanie wszystko słyszeć, odpowiadał ‑ za pośrednictwem
opiekunki – mruganiem oka. Obydwaj – mówił ojciec popłakując – jesteśmy
zamknięci: ty synu w swoim ciele, ja w swoim pokoju, gdyż już nie jestem
w stanie nawet zejść po schodach.
Sparaliżowany syn oglądał w
szpitalu w TV mecz piłkarski. Wszedł do pomieszczenia pielęgniarz, przyłączył
mu rurki z jedzeniem, wychodząc wyłączył telewizor. Bohater filmu tylko w
myślach przeklinał pielęgniarza, także swój los, że tak bardzo uzależniony jest
od innych, że nie może nic powiedzieć, żadnego sygnału innym przekazać (poza tą
swoją opiekunką, która jednak nie cały czas była przy nim).
Teraz przypomina mi się problem
dzieci głuchoniewidomych, zarazem problem rodziców takich dzieci, czyli sposób
nawiązywania kontaktu między dzieckiem i matką. Próbuję „wchodzić w skórę” i
jednych i drugich, wyobrazić sobie ich emocje. Oczywiście przede wszystkim
próbuję wyobrazić siebie w roli owego upośledzonego cieleśnie, ale jednak przy
zdrowych myślach. Trudne to do wyobrażenia, wręcz niemożliwe.
Z tymi maskami nie jest tak
jednoznacznie. Kiedyś, kiedyś nad „teatrem” granym przez dzieci się
zastanawiałem, ale nie tylko przez dzieci, chociaż głównie o nich wtedy
rozmyślałem; i nie o moje dzieci szło, bo szło o dzieci w ogóle, czyli o każde,
które taki teatr wobec otoczenia gra. Pomyślałem wtedy o spontanicznie,
bezwiednie granej roli, czyli niejako o spontanicznej sztuczności, że coś
takiego jest możliwe. Jest jakaś sytuacja z określoną atmosferą (np.
pompatyczność, tragizm), dziecko jest porwane w wir takiej sytuacji, dopasowuje
się i... gra czy nie gra? W tych „Maskach” jest gdzieś o tym,
że maskowanie, przyjmowanie maski jest niejako w naturze człowieka (myślę,
że i zwierzęcia). Jest mowa i o tym, że prawdziwej twarzy nie ma, że twarz
niejako walczy o swoją twarz, czy raczej sprzeciwia się swojej masce nie
wiedząc do końca, jak ta twarz wygląda. Może inaczej jest to sformułowane, ale
szukać teraz nie będę.