czwartek, 17 czerwca 2021

Sopocka plaża - życie na piasku

Plaża to w powszechnym rozumieniu połać piasku granicząca z morzem. Dla plażowicza jest atrakcyjnym miejscem ze względu na możliwość wypoczynku i rekreacji. I chociaż każdy ma swoją osobistą definicję plażowania, nie znaczy to jednak, że w zachowaniach plażowiczów nie można (jeżeli się zechce) dostrzec wspólnych cech przypominających pewne stadne zachowania, np. w postaci tzw. owczego pędu. Przez dzierżawców plaż i pobliskich punktów małej gastronomii ta w miarę szeroka, centralna część sopockiej plaży wykorzystywana jest w sezonie letnim jako dodatkowa powierzchnia handlowa np. w postaci ogrodzonych płotkami ogródków „garmażeryjnych”. Sezonowa „architektura” sopockiej plaży dotyczy głównie miejsc po obu stronach mola, czyli kilkusetmetrowego odcinka plaży, której całkowita długość (od granicy z Gdynią do granicy z Gdańskiem) wynosi ok. 4 km. Fala turystów, określanych niegdyś przez miejscowych letnikami lub stonką, spływa leniwie w kierunku plaży i mola wąskim korytem słynnego niegdyś „Monciaka” (ul. Boh. Monte Cassino), czyli głównym traktem (także niegdyś popularnej) „Perły Bałtyku”. Po sezonie znikają z plaży „dekoracje”. Branża restauracyjno-hotelarska z utęsknieniem zaczyna wypatrywać następnego sezonu. A najlepiej to słonecznego i bezdeszczowego, bez okresowych zakwitów wody spowodowanych sinicami, bez wyrzucanych na brzeg przez fale zwałów wodorostów. Lecz sezonowa zmienność przyrody to nie jakiś jej wybryk, lecz naturalna kolej rzeczy, z czym sezonowej branży biznesowej trudno jest się pogodzić.

Jednak atrakcyjność sopockiej plaży nie musi zaczynać się i kończyć na tych jej zatłumionych przymolowych odcinkach. Podczas pogody niesprzyjającej opalaniu ciała w pozycji leżącej, po nasyceniu żołądków różnorodnymi potrawami i napojami, po znużeniu się przebywaniem wśród tłumu można spojrzeć na sopocką plażę od innej strony.

Teren obecnej plaży był do końca XVI wieku rozległym trudno dostępnym mokradłem i trzęsawiskiem. Od początku XVII zaczęto je osuszać. Pojawiły się łąki i pastwiska, wśród których, na piaszczystych wybrzuszeniach terenu, powstały nieliczne chatki rybackie. Jeszcze obecnie, niemal „o rzut kamieniem” od jedynego znanego turystom traktu, czyli wspomnianego „Monciaka”, znajdują się geologiczno-przyrodnicze relikty z tamtego okresu, przy czym im dalej od centrum Sopotu, tym więcej enklaw ekologicznych, szczególnie w północnym krańcu miasta aż po granicę z Gdynią.

U podnóża zadrzewionej Skarpy Sopockiej poprzecinanej niewielkimi jarami, stanowiącej przed kilkoma tysiącami lat brzeg Morza Litorynowego, w północnym odcinku Parku Północnego, czyli na wysokości sopockiej dzielnicy Kamienny Potok, ciągnie się wąski pas olsu, który styka się bezpośrednio z ok. 200-metrowym odcinkiem plaży, z wijącym się na niej ujściem Potoku Swelinia na granicy z Gdynią. Teren ten stanowi jednocześnie najdalej wysunięty ku północnemu zachodowi fragment Mierzei Wiślanej. Ów wyjątkowy odcinek „dzikiej plaży”, urozmaiconej zasiedlającymi ją różnorodnymi gatunkami roślinnymi, umożliwia podczas przebywania na nim poczucie kameralności. Z dala od sezonowego zgiełku, a jednocześnie na styku ze strzeżonym odcinkiem plaży dzierżawionej przez właścicieli stylowej karczmy Koliba, która kilkakrotnie uzyskała prawo oznakowania plaży „Błękitną Flagą”, można docenić rzeczywistą wartość Sopotu jako miasta o wyjątkowych walorach przyrodniczych.

W sytuacji, gdy widoczny z plaży słynny Klif Orłowski „kurczy się” od dziesiątków lat pod naporem morskich prądów i okresowych fal sztormowych oraz od spływających po nim wód opadowych i roztopowych, to na tym unikatowym kawałeczku plaży w Kamiennym Potoku ląd nie daje za wygraną w walce z morskim żywiołem, głównie za sprawą niezwykłego pędu życiowego różnych gatunków roślinnych. Na plaży zalewanej w miesiącach jesiennych wodą, zaś zimą skuwanej lodem, rozkwita wiosną bujne życie – „życie na piasku”. Źródłem estetycznych przeżyć jest mozaika jesiennych barw drzew na tle błękitu nieba, mozaika szumu fal i rozgadanego ptactwa. Możliwością takich właśnie wrażeń „odwdzięcza” się człowiekowi uporczywa (w pozytywnym znaczeniu) przyroda za to, że jeszcze nie zdążył jej zniszczyć. Ten odcinek plaży, tak jak i kilka innych perełek krajobrazowych Sopotu, nie ma żadnego statusu ochronnego. Być może, z jednej strony, to dobry objaw, gdyż z reguły pod ochronę bierze się głównie to, co zagrożone jest wyginięciem, jednak z drugiej strony miejsca takie są potencjalnie zagrożone, jako że brak ludzkiej wyobraźni i zdrowego rozsądku potwierdzone jednym podpisem urzędnika pod jakimś dokumentem może w niezwykle krótkim czasie doprowadzić do zniszczenia czegoś, co z mozołem przez lata walczy o przetrwanie, co jednak żadnej (uznanej) ekologicznej wartości mieć nie może, ponieważ nie jest to coś objęte jakąkolwiek ochroną. I powstają na pasie ochronnym obiekty gastronomiczne – jeden przy drugim.

Warto przypomnieć, że:

Sopot jest unikatowym w skali kraju zabytkowym zespołem urbanistyczno-krajobrazowym.

    Ze względu na jego szczególne walory krajobrazowo-architektoniczne został wpisany do krajowego rejestru zabytków pod numerem 771 decyzją Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Gdańsku z dnia 12 lutego 1979 r.

    Zespół ten podlega pełnej ochronie konserwatorskiej i wszelkie działania prowadzące do zmian jego wyglądu muszą uzyskać akceptację odpowiedniego konserwatora zabytków.

W praktyce to jednak nie przepisy są „strażnikami”, lecz zwykli mieszkańcy, których wizje rozwoju miasta często różnią się od wizji wybranych przez nich urzędników. I nie jest to (lecz żadne to pocieszenie) jedynie sopocki syndrom. Z przyrodą, póki jej jeszcze sporo wokół nas, raczej się walczy niż współpracuje.

Sopot niejedno ma imię

Dzieje Sopotu, dawnej wioski rybackiej, związane są ściśle z wodą. Nawet sama nazwa Sopot wywodzona jest od „sapowatości”, czyli podmokłości, grząskości itp. Franciszek Mamuszka, wybitny autor literatury turystycznej dotyczącej polskiego Pomorza, określał Sopot „najpiękniej położonym miastem na polskim wybrzeżu”. Sopot to niezwykła mozaika elementów geograficzno-przyrodniczych, z czego nie zdają sobie sprawy nie tylko sezonowi turyści, ale także spora część mieszkańców. Szczęśliwcy, którzy dzieciństwo spędzali w Sopocie, mieli swoje rewiry zabaw specyficzne pod względem ukształtowania terenu dla każdej dzielnicy Sopotu. Jednak wspólna dla każdego z tych rewirów, czyli szeroko rozumianych terenów dziecięcych zabaw, jest urozmaicona rzeźba terenu bogato przyozdobiona zalesionymi wzniesieniami wysoczyzny morenowej przecinanych płaskodennymi dolinami z płynącymi ich dnem jedenastoma potokami uchodzącymi do Zatoki Gdańskiej. Skarpa Sopocka wyznaczająca linię między Sopotem Górnym i Dolnym to pozostałość i świadectwo brzegu dawnego Morza Litorynowego, czyli okresu, gdy teren obecnego Dolnego Sopotu był przybrzeżną częścią tego morza.

W nomenklaturze promującej Sopot jest mowa o „wizytówkach miasta”, takich m.in. jak molo, Opera Leśna, ul. Boh. Monte Cassino („Monciak”). Intensywna aktywność developerska sprawia, że obszary zabudowane zaczynają wciskać się w każdy możliwy skrawek zieleni miejskiej, gdyż typowych dla innych miast niezabudowanych obrzeży w Sopocie po prostu nie ma. W zachodniej części zaporę stanowią lasy, we wschodniej plaża i Zatoka Gdańska, w południowej granica z Gdańskiem, w północnej granica z Gdynią. Sopockie potoki są w przeważającej mierze skanalizowane – ślady potoków i licznych stawów można odnaleźć jedynie na dawnych mapach/planach Sopotu.

Celem działania Koła Sopockie Potoki założonego w 2009 roku (w strukturze Polskiego Klubu Ekologicznego) jest m.in. ukazywanie uroków bogatej sopockiej przyrody, uzmysłowienie mieszkańcom, szczególnie tym najmłodszym, jak wiele można stracić, jeżeli nie będzie się aktywnie włączać w jej ochronę.