Chcę rzec, że świat przepełny jest
rzeczy pięknych, lecz mimo to ubogi, bardzo ubogi w piękne chwile i odsłonięcia
tych rzeczy. Lecz może to jest
najsilniejszym darem życia: przetkana złotem zasłona pięknych możliwości
spoczywa na nim obiecująca, szydercza, litosna, uwodna. Tak, życie jest
kobietą!
Nietzsche („Wiedza
radosna”, 339.)
Wypielić, wyplewić, wypełlić –
czyli, krótko mówiąc: odchwaścić przedpole. O takim generalnym porządku
pomyślałem, o oczyszczeniu się, o kąpieli w owym „Strumieniu Zapomnienia I
Powrotu Do Źródeł” z „Miłości na ławie oskarżonych”, o usunięciu skorupy
naleciałości w postaci wydumań, tęsknot, uprzedzeń, przekonań – abym
emocjonalnie i myślowo gładkim jak pupcia niemowlęcia będąc kilka zdań, a nawet
chociaż jedno, na początek, o zewnętrzności z punktu widzenia mojej
wewnętrzności napisać, także nieco o owej wewnętrzności. Wiem, pomysł to
niedorzeczny, bo przecież bez owej zaskorupiałej powłoki byłbym już nawet nie
zwłokami, lecz szkieletem jedynie.
Po takich, jak powyższy wstęp,
przedbiegach ochota na zapisanie czegokolwiek najczęściej umyka, bo jak tu
cokolwiek pomyśleć z pozycji szkieletu.
Rzecz szczególna, Zaratustra mało zna
kobiety, a jednak ma słuszność, gdy o nich mówi! Dzieje się to dlatego, że w
kobiecie każda rzecz jest możliwa?
A teraz weź oto w podzięce drobną prawdę!
Wszak jestem dosyć stara na nią.
»Otul ją tylko i zatkaj jej usta: gdyż
krzyczeć zwykła zbyt głośno ta drobna prawda«.
»Dajże mi, kobieto, twą małą prawdę!« –
rzekłem jej. I rzecze tedy stara:
»Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza!« –
Tako rzecze
Zaratustra.
Doświadczając jednej kobiety
nabywa się przekonania, że każda inna, niekoniecznie kolejna, bo nawet każda z
mijanych po drodze, musi mieć w sobie tę „kobietowość”, którą posiada ta przeze
mnie doświadczona jedna. A także przeciwnie, czyli że coś, czego ta jedna
nie ma, można będzie odnaleźć w innej. Owa „kobietość”, czyli po prostu „bycie
kobietą” jest określeniem bezpiecznym, bo w sumie określającym jedynie płeć, w
przeciwieństwie do „kobiecości”, pod którym to określeniem poza oczywistością
płci mieści się taka mnogość niedookreślonych wyobrażeń na jej („kobiecości”)
treść, że w rezultacie trudno ją zdefiniować, czy nawet jedynie próbować
pojedynczymi słowami naszkicować. Jest jak mgła, w głąb której wchodząc ma się
wrażenie, że się oddala. Bliższy z nią kontakt, w sumie cielesny, fizyczny i
tak powoduje oddalenie.
William James w „Filozofii
Wszechświata” w wykładzie o Bergsonie:
Tworząc pojęcia wycinamy jedno, ustalamy drugie, a wykluczamy wszystko,
prócz tego, co ustaliliśmy. Pojęcie to znaczy: to, a nic innego. W pojęciu czas
wyklucza przestrzeń, ruch wyklucza spoczynek i na odwrót, zbliżenie się
wyklucza zetknięcie; obecność wyklucza nieobecność; jedność wyklucza mnogość;
niezależność wyklucza względność; „moje” wyklucza „twoje”; ten związek wyklucza
tamten – i tak w nieskończoność; podczas gdy w rzeczywistym życiu, w konkretnym
strumieniu wrażeń doświadczenia przenikają się wzajem tak, że niełatwo dojść,
co się właściwie wyklucza, a co nie. (…) Jeśli ktoś pokruszył rzeczywistość na
pojęcia poszczególne, nie potrafi jej nigdy odtworzyć w całości. Nawet z
największej ilości oddzielnych kawałków niepodobna zbudować całości ciągłej.
Nie tylko z kobiety (bo i z
wszystkiego co nas otacza) można stworzyć manekina rozbierając i rozkładając ją
na „czynniki pierwsze”, czyli tworząc z niej sieczkę owych pojęć. Z sieczki nie
da się na powrót złożyć źdźbła, które pomimo delikatnej i lekkiej budowy
cechuje się dużą wytrzymałością. Kobieta jest jak źdźbło. Pamiętając, że do
tytułowego „życia” przynależy także mężczyzna, można wysnuć wniosek, że i on
jest jak źdźbło, czyli także jest kobietą – podobnie jak Kopernik i Einstein.
Mało znając kobiety, to jednak –
być może, tak jak i Zaratustra – mogę mieć słuszność, gdy o nich mówię. Moją
słuszność. Gdyby Zaratustra była płci żeńskiej, wówczas „na cenzurowanym” byłby
mężczyzna, jednak ten jako marniejszy niż kobieta puch nie byłby zapewne wart nawet
złamanego słowa.
Czy sformułowanie „życie jest
kobietą” można odwrócić w „kobieta jest życiem”? Na przykład stając na głowie i
oglądając świat „do góry nogami”? Tak, można, pamiętając jednak, że od
dłuższego stania na głowie można tę głowę doprowadzić do zawrotów.
*
Z „kobietą” jak ze „starością” –
można co rusz za temat się chwytać, jednak nie po to, aby w suchych formułach
je zamykać, nawet niekoniecznie po to, aby je odgadnąć, lecz aby za każdym
razem – w zależności od pory dnia, nastroju, zdrowia lub choroby – z innej
perspektywy na nie spojrzeć.
Różewicza „Stara kobieta
wysiaduje” w tym momencie na usta się ciśnie.
„Stara kobieta wysiaduje” Tadeusza Różewicza należy do najbardziej
wieloznacznych i abstrakcyjnych sztuk tego autora. Traktuje o kryzysie współczesnej
cywilizacji i grożących jej niebezpieczeństwach. Stara zapomniana bogini życia.
Mityczna i monstrualna. Ostrzega przed przyszłością, a jednocześnie przynosi
nadzieję na ratunek, na wyjście ze ślepej uliczki, w jakiej znalazła się
ludzkość. Tytuł sztuki kojarzy się z cielesnością, zwierzęcością – z ptakiem
albo zwierzęciem. Motyw „człowiekozwierzęcia”, który jest częścią natury,
dotyka wielkiej metafory, wokół której krążą utwory Różewicza: tragicznego
rozdarcia ludzkiego istnienia. W kobiecie /kobiecości/, w kobiecej
emocjonalności i energii widzi Różewicz ocalenie od współczesnej apokalipsy, na
przekór rządzonemu przez mężczyzn światu z jego strukturami władzy, narcyzmem,
samozniszczeniem. „Wysiadywanie” może oznaczać owocną, fundamentalną czynność.
Ale może być także czynnością pustą, bezpłodną. Tytuł wisi nad sztuką jak
wielki znak zapytania. http://www.ludowy.pl/index.php?action=spectaclesDescriptionsArch&id=129
Ach, gdyby urodzić się w komunikacyjnym ekoświecie –
przestrzeni wiecznie zielonych, niezrzucających na zimę igieł modrzewi,
nikczemnie przejrzystych komunikatów – o tym marzą najpewniej bohaterowie
kawiarnianego świata z dramatu Tadeusza Różewicza „Stara kobieta wysiaduje”.
W przestrzeni bałaganu, zaburzonych estetycznie wzorców i nieludzkiego
bezczasu tkwi dawne wspomnienie Matki Natury, a dziś Starej Kobiety, co
wysiaduje, co tkwi w malignie, co domaga się głosu i co mówi, nie wierząc
nawet, że zostanie wysłuchana. – Michał Pabian
Przez tekst przemawia
Różewiczowskie ubolewanie, że komunikacyjna katastrofa jest nieunikniona, gdyż
przyszłość determinują bezmyślni ludzie, a genomedycyna w żaden sposób nie
wyleczy głupoty. http://teatr-rzeszow.pl/spektakle-all/stara-kobieta-wysiaduje/
Czegóż oczekiwała
tytułowa Stara Kobieta przesiadująca w nieskończoność w – wydawało się –
ekskluzywnej kawiarni, która z czasem coraz bardziej przemieniała się w
śmietnisko? Jakie wymagania miała owa Kobieta wobec kelnerów i przewijających
się przez lokal (i przez śmietnisko), charakterystycznych postaci? Otóż,
począwszy od tego, by szklanka była czysta, domagała się oczywistego (w jej
mniemaniu) porządku rzeczy. Porządku, w którym przede wszystkim liczą się
czystość, czułość, miłość, rodzenie dzieci… Tymczasem w lokalu (w Świecie)
coraz trudniej jest o wyjednanie sobie tych – wydaje się – oczywistych
„przywilejów”. Bo Świat coraz bardziej zmienia się – zrazu w targowisko
próżności i śmietnisko, na którym nikt już nie jest tym, kim powinien być
(m.in. przewijają się podejrzane postacie Lekarza, Arcybiskupa, Mecenasa). A
potem zostaje tylko śmietnisko po pożodze wojennej, śmietnisko, na którym
wysiadująca Stara Kobieta już nic od nikogo sobie nie wyjedna.
Kim tedy jest owa
Kobieta, jaką ideę symbolizuje? W mnogości nasuwających się dotychczas idei –
ostoi człowieczeństwa, uosobienia mądrości, reprezentantki uniwersalnych
wartości albo wręcz Matki Natury – jakoś wciąż brakowało mi idei
najklarowniejszej… I oto teraz już wiem! To Wieczna Kobiecość – ten uniwersalny
czynnik, którego pochwałą kończy się genialny dramat Johana Wolfganga Goethego
pt. „Faust”. („Wieczna Kobiecość nęci/ Wyżej i wyżej”).
To ten czynnik, który wedle Goethego miał być wieczystą ostoją ludzkości,
najważniejszym dynamizmem człowieczeństwa… a w twórczej wizji Tadeusza
Różewicza dramatycznie straci na znaczeniu…
Niełatwo jest żyć z
taką diagnozą. – Paweł Bera http://www.rozewiczopen.pl/recenzje-2011/108-zatrwaajca-diagnoza
*
kocham
Życie – las, strumienie, plażę, morze
zawieruchę,
sztorm, zawieje śnieżne
śnieg
skrzypiący pod butami, księżyc w pełni
bosość
na chrzęszczącym piasku plaży
ludzi
czasem także -
gdy ich nie ma