sobota, 30 maja 2020

Maski


Ranek przywitałem „Maskami”. Dwie cegły, więc szperać mogę w nich do końca moich dni. Chyba że jak bohater pewnego filmu, nie byłbym w stanie książki do oczu podnieść.

Film był o wzajemnej miłości 92-letniego ojca i syna (bohatera filmu). Dzwonił ojciec do szpitala, sparaliżowany syn był w stanie wszystko słyszeć, odpowiadał  ‑ za pośrednictwem opiekunki – mruganiem oka. Obydwaj – mówił ojciec popłakując – jesteśmy zamknięci: ty synu w swoim ciele, ja w swoim pokoju, gdyż już nie jestem w stanie nawet zejść po schodach.

Sparaliżowany syn oglądał w szpitalu w TV mecz piłkarski. Wszedł do pomieszczenia pielęgniarz, przyłączył mu rurki z jedzeniem, wychodząc wyłączył telewizor. Bohater filmu tylko w myślach przeklinał pielęgniarza, także swój los, że tak bardzo uzależniony jest od innych, że nie może nic powiedzieć, żadnego sygnału innym przekazać (poza tą swoją opiekunką, która jednak nie cały czas była przy nim).

Teraz przypomina mi się problem dzieci głuchoniewidomych, zarazem problem rodziców takich dzieci, czyli sposób nawiązywania kontaktu między dzieckiem i matką. Próbuję „wchodzić w skórę” i jednych i drugich, wyobrazić sobie ich emocje. Oczywiście przede wszystkim próbuję wyobrazić siebie w roli owego upośledzonego cieleśnie, ale jednak przy zdrowych myślach. Trudne to do wyobrażenia, wręcz niemożliwe.

Z tymi maskami nie jest tak jednoznacznie. Kiedyś, kiedyś nad „teatrem” granym przez dzieci się zastanawiałem, ale nie tylko przez dzieci, chociaż głównie o nich wtedy rozmyślałem; i nie o moje dzieci szło, bo szło o dzieci w ogóle, czyli o każde, które taki teatr wobec otoczenia gra. Pomyślałem wtedy o spontanicznie, bezwiednie granej roli, czyli niejako o spontanicznej sztuczności, że coś takiego jest możliwe. Jest jakaś sytuacja z określoną atmosferą (np. pompatyczność, tragizm), dziecko jest porwane w wir takiej sytuacji, dopasowuje się i... gra czy nie gra? W tych „Maskach” jest gdzieś o tym, że maskowanie, przyjmowanie maski jest niejako w naturze człowieka (myślę, że i zwierzęcia). Jest mowa i o tym, że prawdziwej twarzy nie ma, że twarz niejako walczy o swoją twarz, czy raczej sprzeciwia się swojej masce nie wiedząc do końca, jak ta twarz wygląda. Może inaczej jest to sformułowane, ale szukać teraz nie będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz