niedziela, 22 lutego 2015

zanim matka odejdzie



„Światełko w oknie”
Zerknąłem na datę wykonania zdjęcia: grudzień, 5 tygodni „przed”, tzn. zanim matka odeszła. Wracałem z krótkiego spaceru „od tyłu”, czyli przez maminy ogródek. Przez ogródek mojego dzieciństwa, także dzieciństwa moich dzieci.
Światło w oknie! Za oknem życie. Chore, przygasające, ale przecież Życie! Jakże radosny widok „żyjącego” matką pokoju. „Ogarek” życia. Wyrywałem się na krótkie chwile na plażę w zimowe późne popołudnie przy blasku księżyca, aby już zanim do plaży doszedłem myśleć o powrocie. Szedłem po chwilę odprężenia, ale zaraz dopadał mnie żal, że nie jestem przy matce. Nie lubiła, gdy wychodziłem – jak dziecko pozostawione na chwilę same w pokoju.
To światło w oknie… znaczyło życie – życie matki, nasze życie.
*
Tadeusz Różewicz, „Matka odchodzi”:
„Nigdy nie byłem z Mamą w cukierni, w restauracji, w kawiarni, w teatrze, operze... Ani na koncercie... byłem poetą... Napisałem poemat Opowiadanie o starych kobietach, napisałem wiersz Stara chłopka idzie brzegiem morza... Nie zawiozłem Mamy nad morze... nie usiadłem z nią nad brzegiem, nie przyniosłem muszelki albo bursztynowego kamyczka. Nic... i ona nigdy nie zobaczy morza... i nigdy nie zobaczę jej Twarzy i oczu i uśmiechu kiedy patrzy na morze... poeta. Czy poeta to człowiek, który pisze z suchymi oczami treny, bo musi dobrze widzieć ich formę? Musi całe serce włożyć w to, aby forma była „doskonała”...?”

„Wdzięczny” jestem Różewiczowi za tę „odchodzącą matkę”. Nieco się „podbudowałem”. Żaden kamień z serca mi nie spadł, bo go na nim nie było, gdyż mądry byłem przed szkodą.
Niemiła woń bije od słowa „wdzięczność”.

Sokrates:
Bardziej się ciesz z wyświadczonych drugim,
niż z odebranych dobrodziejstw,
bo za pierwsze masz chwałę,
a drugie wkładają na ciebie ciężar wdzięczności.

Sokrates pragmatycznie podchodzi do sprawy, woli „zapłacić” za uniknięcie ciężaru, obciążając nim jednocześnie „biorcę”. „Najlepszą obroną jest atak”.
A może rzecz w tym, w jaki sposób wyświadcza się komuś dobrodziejstwo, nie zaś to, za pomocą czego to się czyni? Ale czy jest możliwe komuś tak wyświadczyć owo dobrodziejstwo, aby nie czuł on ciężaru wdzięczności, której dobrodziej może oczekiwać? Jeżeli jednak nie oczekuje się za dobrodziejstwo wdzięczności, to skąd bierze się w ogóle coś takiego jak owa wdzięczność jako dług?

„Wdzięczny:
1. «mający serdeczne uczucia dla swego dobroczyńcy, pragnący podziękować i odwzajemnić się za doznane dobro»
2. «pełen wdzięku»
3. «przynoszący dobre wyniki, zadowolenie»
4. «o słuchaczach, widzach: żywo na coś reagujący»
• wdzięcznie • wdzięczność”

Podobnie ze słowem „może” – raz wyraża gdybanie, raz możność. „A może ktoś nie może?”

Z homilii „Wdzięk wdzięczności”:
„Naaman został oczyszczony z trądu, ale Biblia nie mówi nic o jego całkowitym uzdrowieniu. W odróżnieniu od owego Samarytanina, wdzięczność chciał wyrazić materialnie. Tymczasem Samarytanin skupił się tylko na oddaniu chwały Bogu. Elizeusz nie przyjął od Naamana daru, bo nie był on ofiarowany z czystych pobudek. Wdzięczność Naamana była rodzajem zapłaty za usługę charyzmatyczną, a łaski się ani nie sprzedaje, ani jej się nie kupuje, bo nie ma ceny!”

Jednak nie tędy droga do zrozumienia pojęcia „wdzięczność” w jego potocznym znaczeniu, czyli poza znaczeniem biblijnym.
Jakie jest to potoczne rozumienie? Może wystarczyłoby zwykłe szczere „dziękuję”? A „niewdzięcznik” – kto to taki? To ktoś, kto za wyświadczone dobrodziejstwo nie odwdzięczył się „zapłatą”. Jest więc dobrodziejstwo transakcją handlową? Sprzedaż-kupno? A co z „miłością”, czyli oczekiwaniem na jej odwzajemnienie. Kocham kogoś i oczekuję, że ten ktoś również będzie mnie kochał. Bo przecież i tak bywa. Czyli „żądanie” miłości. Czy będąc zakochany w przyrodzie mogę żądać od niej wzajemności? Kocha się i już! – z siebie i dla siebie samego, żadnej wdzięczności ni zapłaty za to nie oczekując.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz