Sposób bycia, a
może sposób na sposób bycia, czyli nie „sposób na życie” mam na myśli, lecz
sposób na ten wrośnięty we mnie sposób życia - aby go "podejść taktycznie" i zmienić. Tak jak sposób na kogoś, jak
sposób na wychowanie dziecka itp.
Z jednego z filmów
Bergmana:
Ona: – Czy wszyscy są zamknięci? Zamknięci w swojej skorupie – i ty i ja? Wszyscy?
On: – Człowiek zakreśla magiczny krąg wokół siebie. Życie ten krąg przebija. Człowiek zakreśla więc następny. Potem następny...
Pisarz do
dziewczyny (z tegoż filmu):
Młode dziewczyny napełniają mnie smutkiem – tak wiele chcą.
Jasne i głębokie słowa,
raczej wyrażone z ich pomocą myśli. Maksymy, aforyzmy. Minimax – minimum słowa,
maximum treści (czasem aż „do szpiku kości”). Z drugiej strony niewerbalne
„wyrazy” (mowa ciała) komunikowania się. W sposobie wyrażania słów można wyczuć
(jeśli jest) fałsz, nieszczerość, grę, ale także i przeciwnie, nawet w rwanych,
szarpanych, postrzępionych zdaniach można odczytać („wyczuć”) uczucia. Więcej
nawet, bo i bez słów – spojrzeniem, gestem, „wyrazem” ciała można wyrazić jeszcze
więcej. Uczucia nie potrzebują słów.
O te światy wewnętrzne
idzie, i nie że złe to, że obok siebie w różnych światach żyjemy, ale że
oderwane bywają, odizolowane. O te rozdzielające nas ściany, ścianki działowe
na przykład w czterech ścianach domu... O to między innymi, że dialogi na
cztery ręce między niemowlakiem a rodzicem, także gdy niemowlak już dziecięciem
biegającym się staje, w sumie często żadnymi dialogami są, być nie są w stanie.
Kręgi na wodzie nie przenikają się wzajemnie...
Tak wiele chcą młode dziewczyny... Wiele chcą dzieci, chcą
także dorośli, chociaż ci ostatni mniej – dlaczego mniej? A może nie „mniej”
lecz „więcej”? Smutni są ci, co wiele chcą, czy raczej smutny (ubogi) jest ten,
kto tych innych tak odbiera, a może smutna jest rzeczywistość, którą tworzymy,
a w której realizacja „chceń” jest utrudniona? Czy bywamy smutni z powodu nas
samych – czy jako rodzice nieopatrznie przyczyniamy się do wychowania
następnych smutasów?
Z opowiadania Morze Tadeusza Różewicza:
Jestem żywy – myślał Wiktor. – Więc to ja jestem żywy. Tylko ja mam w sobie ten wschód słońca. Różową mgłę nad czerwcowymi łąkami. [...] Nie było, nie ma i nie będzie na całym świecie drugiego człowieka wypełnionego tymi obrazami. Każdy ma w sobie zwiniętą taśmę kolorowych i bezbarwnych filmów. Każdy film jest zmontowany wyłącznie w pamięci jednego człowieka. Ginie razem z nim. Nieśmiałe próby opowiedzenia za życia, wyświetlenia po śmierci są skazane zawsze na niepowodzenie. Fałszywe są światła, ujęcia, plany, dialogi.
W jakim stopniu
mogą nam być pomocni specjaliści, i to nie tylko od „komunikologii”, abyśmy
potrafili uświadomić sobie bogactwo tych obrazów malujących się w drugim
człowieku? Jakże często nieopatrznym gestem wytwarzamy ścianę ciemności lub płot
z drutu kolczastego między sobą a kimś bliskim, wytwarzamy gestem – niczym
zdmuchnięciem delikatnego światła świecy. Jednak często właśnie w ciszy i
ciemności można wyraźniej „poczuć” drugą osobę, jeśli ta ciemność i ta cisza są
tylko zewnętrzne. W „jedno ciało i jedną duszę” stopiona matka z niemowlęciem –
wtulone w siebie podczas zasypiania w ciemności i ciszy. Bez gestów, bez słów,
bez spojrzeń w oczy... Teorie dotyczyć mogą często wszystkich „do kupy”, a
zarazem nikogo konkretnego. O rodzajach potrzeb i uczuć można czytać przez całe
życie, bo w tonach tomów o tym napisano. I nie „receptologów” jako autorów tych
tomów mam tu na myśli, lecz uznanych
autorów.
Ze Szkiców literackich Boya:
Łatwo zgadnąć, czym być może owa książka, zrodzona z nieczystych pobudek, a pisana przez osobnika dotkniętego brakiem „muzykalności literackiej”, i to nie tylko w sferze żartu i humoru! Ten człowiek nigdy nie wyczuwa tonu. W muzyce nie jest możliwe, aby ktoś bez słuchu mógł się zajmować muzyką; w krytyce literackiej zdarza się to, niestety. Stąd interpretacja pana Irzykowskiego, jaką torturuje moje teksty, jest nieustannym fałszem (...).
Radość zapędzana w kozi
róg, radość skrywana w skorupie, zasieki chroniące wewnętrzność przed
zewnętrznością. Zamknięcie, odgrodzenie się azylem radosnej wolności, wolnej
radości.
13 maja 2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz