środa, 26 lutego 2014

prawidła, prawa, zasady i nagość jako maska


Tworzenie reguł nie jest wyjątkowym zjawiskiem ludzkiej myśli. Wyjątek to także reguła potwierdzająca regułę. Ewentualny brak wyjątków nie potwierdzałby jedynie reguły występowania wyjątków, nie negowałby jednak ów brak wyjątków samej reguły, którą wyjątki miałyby potwierdzać. A więc nawet na wyjątki jest trochę miejsca, jednakże wyjątki bliższe są regułom, chociaż im przeciwne, a przez to i odległe, gdyż gdyby wyjątków nie było, nie miałyby czego potwierdzać. Czyli nie byłoby reguł, gdyby nie wyjątki, które przecież istnienie reguł potwierdzają, tak więc wystarczy jedynie stworzyć regułę określającą, że wyjątków żadnych nie ma i tym samym doprowadzić do samounicestwienia się reguły.
Wszystko jest regułą, także wszystko, co nią nie jest. Także regułą jest, że coś niezgodne z tą regułą jest, czy też z jakąkolwiek inną regułą, gdyż w każdej regule przewidziane jest miejsce na zachodzący wbrew tej regule przypadek, lub przypadek niezgodnie z regułą zachodzący, czyli gdyby cokolwiek kiedykolwiek odstępstwem od reguły się okazało. Chaos także jest regułą, zaś każda regularna niechaotyczność jest jedynie wyjątkiem potwierdzającym istnienie chaosu. Niepojęty chaos musi być ujęty w reguły, gdyż regułą jest, że wszystko co poza ramy reguł się wymyka, także w jakieś – jakiekolwiek, byleby tylko – reguły ujęte być musi, nawet gdy wyjątkiem jest. Bo czymże byłyby reguły, gdyby nie było w nich miejsca na odstępstwa od reguł, czyli gdyby tych odstępstw nie uwzględniały.
Zasadniczą zasadą jest, że coś musi się dziać, nawet gdy coś się nie dzieje. Zgodna z zasadą jest także sytuacja, gdy nic się nie dzieje, także, gdy dzieje się coś innego od tego, co się w danej chwili nie dzieje. Bo główną i podstawową zasadą jest zasada zawszedziania się czegokolwiek, także wtedy, gdy wbrew pozorom nic się nie dzieje, jako że zgodnie z ową zasadą zawszedziania się czegokolwiek zawsze coś się działo, dzieje się i dziać się będzie, nawet wtedy, gdy już żadnych zasad nie będzie... miał kto ustanawiać. Ale w takim przypadku nawet żadnozasadztwo może stać się główną, podstawową i jedyną zasadą – jako cień, smuga, echo, posmak, poszum przeszłości, czyli zawszedziania się czegokolwiek, ponieważ zasadniczo: każde zawsze każdym było, każdym jest i każdym będzie – wczoraj, dzisiaj i jutro są jak stany H2O: na przemian stałe, płynne i lotne. Tak więc kiedyś, na powrót, tylko jedyna zasada pozostanie, zgodnie z którą: zasadą jest z zasady to, że zasady żadnej nie ma, czyli że w sumie coś, czego nie ma, także jest. Pamiętając o naprzemiennych trzech stanach, nie zapominając przy tym o „stanach trzecich” Tatarkiewicza, będziemy pamiętać o tym, że żadnozasadztwo, bez-zasadowość i bezzasadność nie tylko będą, ale były i są.
Prawa (tworzone przez ludzi) w niesprawiedliwej sprawiedliwości i w sprawiedliwej niesprawiedliwości na przemian. W tak zasadniczo uzasadowionej rzeczywistości prawa nie mają racji bytu. Cóż prawom po nich samych, jeśli miejsca dla nich, dla ich przestrzegania brak, gorzej nawet, jako że z zasady nie przewiduje się miejsca dla czegoś, czego nie ma. Tak więc, jeżeli miejsca dla przestrzegania praw nie ma, znaczyć to może jedynie, że praw po prostu nie ma. A jeżeli praw nie ma, to nie ma także bezprawia, gdyż o bezprawiu można mówić jedynie w kontekście prawa, które z reguły jest łamane i dlatego tak dużo jest bezprawia. Jeśli czegoś nie ma, nie może być łamane.
Praw nie stać nawet na wyjątki, bo jeżeli coś nawet już jedynie coś znaczy, a nawet cokolwiek znaczy, bez względu na to, ile znaczy, i w dalszym ciągu jednoznacznie znaczyć coś ma, to gdzie jest w tych prawach miejsce na wyjątki? Jednakże – bo zgodnie z zasadą jedynozasadztwa zasadzającej się na zasadzie tylkozasadztwa – także dla reguł, a tym samym dla wyjątków, nie ma tu miejsca, czyli miejsca takiego w ogóle nie ma. A jeśli dla wyjątków nie ma miejsca, to cóż dopiero dla regularnie zakłócających ład i porządek reguł, dzięki którym nie wiadomo już, co jest regułą, a co nią nie jest, jako że wszystko możliwe i niemożliwe wchłonięte zostało przez reguły.
Jedynozasadztwo nie zakłada niczego, nie zakłada nawet istnienia jakiejkolwiek zasady, a tym bardziej istnienia czegokolwiek poza zasadami. Krótkowzroczna dalekowzroczność jako zasadnicza i jedyna cecha zasady nie pozwala czegokolwiek zakładać, gdyż takie postawienie sprawy sprzeczne by było z odwieczną zasadą, która już sama w sobie jest wszystkosprawczą przyczynowością.
Czy odłamy każdego z wynaturzeń z osobna, bo wynaturzeniem jest bycie poza zasadą... czy więc odłamy owe są rzeczywiście tym, czym o nich można pomyśleć że są? Czy aby przypadkiem, co już jednak nie byłoby przypadkiem, pod wspólnym sztandarem zasad, czyli w ramach jedynozasadztwa nie powinno się dopatrywać ich istoty?
Prawo – nie wiedząc do końca czym jest, a nawet w ogóle nie wiedząc, bo jak można wiedzieć nigdy nad tym się nie zastanawiając – w samym sobie zagubione, złe rozeznanie w plątaninie skłóconych pojęć poczyniło i siebie z prawem innej natury niż ono samo pomyliło. Ustanawiając siebie prawem, niby to prawem naturalnym Natury się podpierając, istnienie swoje za naturalność uważać zaczęło, aż wreszcie nawet uwierzyło, że do szpiku kości samą Naturą jest.
Naturalne prawa Natury w sytuacjach wyjątkowego pomieszania różnorodnych sztucznych, na dodatek samozwańczych stworów... otóż te naturalne prawa Natury w takich sytuacjach nawet działać nie muszą. Prawa Natury w takich sytuacjach działają nawet, gdy nie działają. Samozwańcze i zagubione w swoim jestestwie prawo nienaturalne (tworzone przez ludzi) pozostało pozostawione samo sobie, jako że nie podlegało żadnym prawom rozwoju i przemian, a to dlatego, że prawo Natury zadziałało poprzez niezadziałanie. Sztuczne prawo z przerażenia zastygło w przerażeniu i z przerażeniem na ustach zamarło. Przebiegłe naturalne prawo Natury, dostrzegając nawet w rodzącej się i rozpleniającej wielości sztucznych tworów naturalną koleją rzeczy pozostawia – jak we wszystkim, czego rozwojem kieruje, czyli we wszystkim – ziarna zawierające jądro istoty rozwoju. Samo prawo naturalne byłoby niczym, czyli nie byłoby takiego prawa wcale, gdyby nie owa istota rozwoju. Rozwój – jak to było widoczne – może jednak także unicestwieniem się zakończyć.
Nagość jako maska
Czy w ferworze zamieszania nie dochodzi do swój-swojego-bije, gdy szaty barwoochronne już zdarte, a wszyscy nadzy już będąc, niby do siebie podobni są, bo dotychczas jedynie szaty ich językiem i myślą codzienną były. Kogóż więc – gdy taka potrzeba zaistnieje – bić, kogóż nie bić, gdy wszyscy nagimi będąc nikim się stają. Cóż więc za korzyść z tej nagości może być, jeżeli wszyscy tak samo nadzy są i tak samo dla wszystkich nagość jedynie maskę stanowić może, jako że maskowanie niegdyś drugą naturą będące teraz w pierwszą naturę się przyodziało, aby wreszcie po zniszczeniu wtórnie pierwszej natury pierwszą naturą się stać. Gdyby jeszcze pierwotnie pierwsza natura, obecnie jako druga, chociaż w cząstkowej postaci istniała, można by się do niej w tak krytycznej sytuacji odwołać. Nagość, chociaż widoczna, już nagością nie jest, bo być nią przestała, nawet sama dla siebie szczególnie zamaskowioną maskę stanowi, maskę, którą trudno jest przyporządkować jakiejkolwiek regule, jakiemukolwiek wyjątkowi, nie wspominając bliżej o prawach, których wiedza o maskach, granicząc wręcz z nieograniczonością wiedzy, nie przewidywała istnienia czegoś, co maską nie jest, czyli nie przewidywała możliwości istnienia nagiej nagości. Nagość nie będąca maską? To niemożliwe! To wbrew wszelkim zasadom, regułom, to przede wszystkim wbrew prawu!
29 czerwca 2003
Odrzucanie zasad to także zasada – Jean-Paul Sartre

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz