piątek, 14 marca 2014

chrupka skórka chleba



Zamarzył mi się chrupiący chleb do mojego bigosu lub gulaszu – już nie pamiętam, czy to tydzień bigosu był czy gulaszu. Nieważne. Zachodzę do cukierni z ciastkami własnego wypieku, ale pieczywo to ktoś im dowozi. Pytam panią, czy jest jakiś chleb z chrupiącą skórką, nie musi być krojony. Pani chyba zaskoczona i w małym kłopocie. Spogląda na półkę z bochenkami… „Z chrupiącą skórką?” szepcze w myślach i się rozgląda, i zastanawia się. Tak, życzenie moje wprawiło ją w kłopot. Po dłuższej chwili szperania wzrokiem po regale zaproponowała mi (już drugi, bo pierwszy mi nie pasował) zwykły chleb w całości – „ten powinien być chrupki”. Pakując go do plecaka już wiedziałem, że nie jest chrupki. W dzieciństwie prawie nigdy nie doniosłem do domu bochenka w całości, obgryzałem go z obydwu stron pozbawiając go chrupkich przylepek/piętek.
W mięsnym kilka razy zapytałem, czy szynka, którą chciałem kupić, ma smak szynki. Nie pytam już, bo za każdym razem patrzyły panie na mnie dziwnie, jak na kpiarza, a przecież ja zupełnie poważnie pytałem.
Czasy się zmieniły. Nie tylko o pieczywo czy wędliny idzie. Tak jest prawie ze wszystkim. Buty zimowe wymieniałem w Deichmann’ie z osiem razy, po 3-8 miesiącach od dnia zakupu. Wszystko atrapy. Raz miałem ochotę, bo na półce w sklepie dojrzałem, na coś co w słoiku było… chyba fasolka z kawałkami kiełbasy i mięsa. Do dzisiaj na myśl o konsystencji tego czegoś mięsnego niedobrze mi się robi… W radio i w prasie rewelacyjne wieści z przeprowadzanych kontroli – że to procent mleka w mleku nikły, że niby to mleko nie z mleka jest, że procent mięsa w wędlinach niski, podobnie z procentem sera w serze. Ten słynny procent cukru w cukrze nie był wymysłem wyssanym z palca.
Tak więc kiwają nas wszyscy dookoła. Takie czasy” – powiedzą – business is business. Jeżeli im te przekręty w „takich czasach” pasują to ich bronią, jeżeli ofiarami owych machlojek i niedoróbek są, wówczas psy wieszają na wszystkim i wszystkich. No i znowu babo placek masz, tzn. przechodzić nad tym do porządku dziennego trzeba, znaczy się nieuniknioność tego zjawiska zaakceptować, czy też burzyć się i jednocześnie nerwy tracić?
Dzieci tyją odżywiając się w sklepikach szkolnych niezdrową żywnością, unikają wf-u, unikają myślenia, jakiegokolwiek wysiłku unikają, z oczami wlepionymi w monitor komputera siedzą, są jak część tego komputera – ale np. kasa dla producentów gier komputerowych leci strumieniem. No cóż, „takie czasy” powie rodzic. Powiem dobitnie: do d… z takimi czasami, do d… z takimi rodzicami, którzy „takimi czasami” swoją ignorancję usprawiedliwiają, na pohybel z politykami, którzy współtworzą państwo, w którym do czołówki przekręciarzy, cwaniaków, złodziei należą pracownicy szacownych urzędów i izb – ostatnio raport był, w radio słyszałem, także na własnej skórze o tym się przekonałem. Parszywość w państwie się szerzy, rozkład i degrengolada! Tfuj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz