Zamarzył mi
się chrupiący chleb do mojego bigosu lub gulaszu – już nie pamiętam, czy to
tydzień bigosu był czy gulaszu. Nieważne. Zachodzę do cukierni z ciastkami
własnego wypieku, ale pieczywo to ktoś im dowozi. Pytam panią, czy jest jakiś
chleb z chrupiącą skórką, nie musi być krojony. Pani chyba zaskoczona i w małym
kłopocie. Spogląda na półkę z bochenkami… „Z chrupiącą skórką?” szepcze w
myślach i się rozgląda, i zastanawia się. Tak, życzenie moje wprawiło ją w
kłopot. Po dłuższej chwili szperania wzrokiem po regale zaproponowała mi (już
drugi, bo pierwszy mi nie pasował) zwykły chleb w całości – „ten powinien być
chrupki”. Pakując go do plecaka już wiedziałem, że nie jest chrupki. W
dzieciństwie prawie nigdy nie doniosłem do domu bochenka w całości, obgryzałem
go z obydwu stron pozbawiając go chrupkich przylepek/piętek.
W mięsnym
kilka razy zapytałem, czy szynka, którą chciałem kupić, ma smak szynki. Nie
pytam już, bo za każdym razem patrzyły panie na mnie dziwnie, jak na kpiarza, a
przecież ja zupełnie poważnie pytałem.
Czasy się
zmieniły. Nie tylko o pieczywo czy wędliny idzie. Tak jest prawie ze wszystkim.
Buty zimowe wymieniałem w Deichmann’ie z osiem razy, po 3-8 miesiącach od dnia
zakupu. Wszystko atrapy. Raz miałem ochotę, bo na półce w sklepie dojrzałem, na
coś co w słoiku było… chyba fasolka z kawałkami kiełbasy i mięsa. Do dzisiaj na
myśl o konsystencji tego czegoś mięsnego niedobrze mi się robi… W radio i w prasie rewelacyjne wieści z przeprowadzanych
kontroli – że to procent mleka w mleku nikły, że niby to mleko nie z mleka
jest, że procent mięsa w wędlinach niski, podobnie z procentem sera w serze.
Ten słynny procent cukru w cukrze nie był wymysłem wyssanym z palca.
Tak więc kiwają
nas wszyscy dookoła. „Takie
czasy” – powiedzą – business is business. Jeżeli im te przekręty w „takich czasach” pasują to ich bronią,
jeżeli ofiarami owych machlojek i niedoróbek są, wówczas psy wieszają na
wszystkim i wszystkich. No i znowu babo placek masz, tzn. przechodzić nad tym
do porządku dziennego trzeba, znaczy się nieuniknioność tego zjawiska
zaakceptować, czy też burzyć się i jednocześnie nerwy tracić?
Dzieci tyją
odżywiając się w sklepikach szkolnych niezdrową żywnością, unikają wf-u,
unikają myślenia, jakiegokolwiek wysiłku unikają, z oczami wlepionymi w monitor
komputera siedzą, są jak część tego komputera – ale np. kasa dla producentów
gier komputerowych leci strumieniem. No cóż, „takie czasy” powie rodzic. Powiem
dobitnie: do d… z takimi czasami, do d… z takimi rodzicami, którzy „takimi
czasami” swoją ignorancję usprawiedliwiają, na pohybel z politykami, którzy
współtworzą państwo, w którym do czołówki przekręciarzy,
cwaniaków, złodziei należą pracownicy szacownych urzędów i izb – ostatnio raport
był, w radio słyszałem, także na własnej skórze o tym się przekonałem.
Parszywość w państwie się szerzy, rozkład i degrengolada! Tfuj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz