sobota, 20 lutego 2016

wybiegowisko


kocham Życie –
las, strumienie, plażę, morze
zawieruchę, sztorm, zawieje śnieżne
śnieg skrzypiący pod butami,
księżyc w pełni
bosość na chrzęszczącym piasku plaży
ludzi czasem także -
kiedy śpią
*
Listopadowa piąta trzydzieści. Przed wschodem słońca. „Nieciemno”. Wietrzny chłodek, przymarznięte kałuże.
Zbieracze z wózkiem obok pojemników na śmieci – gotowe do załadowania kartony wypełnione butelkami.
Zmrożony piasek plaży. Nad horyzontem, spod ciemnego kłębowiska chmur wydobywająca się jasność. Zamiast wschodu będzie powschodzie słońca.
Morze figlarne, wesołe, żwawe. Krótkie niskie języki fal przed powrotem w morska toń oblizują plażę. Prześcigają się, swawolą, baraszkują. Fala na fali i przy fali – inne od długich i leniwych, z wyraźnymi odstępami między sobą, skradających się w kierunku plaży, zachłannych, penetrujących plażę, zderzających się w drodze powrotnej z następnym cielskiem wody. Te jeszcze nadejdą – innym razem.
Wietrzyk w twarz. Ożywiające się ptaki – mewy, kaczki. Wrona siedząca na szczycie brzozy niczym sęp wypatrujący padliny. Truchtam. Jak więzień w celi drepczący tu i tam… „myślisz, że gdy chodzisz to nie siedzisz?” – pyta współwięzień.
Podobnie i te nasze przemierzanie różnorodnych obszarów, zarówno tych rzeczywistych, jak i wydumanych – to także coś w rodzaju takiego dreptania tu i tam. Jak wilki w klatce – biegające niczym w obłędzie po wydeptanych przez siebie ścieżkach. Czy bezmyślnie? Chyba nie. Smutny to widok.

W jakim stopniu do klatek, do skorup wtłaczani jesteśmy przez otoczenie, a w jakim stwarzamy je sobie sami? Trudno orzec, a poza tym jaka to różnica? Istotniejsze jest chyba to, czy jesteśmy w stanie z nich się wydostać.

Z „Litego boru” Andrzeja Żuławskiego:
"...zapytałem Felki, idąc w kierunku stacji kolei podmiejskiej, czy w Drohomilu jest furtka w sadzie, a Felka popatrzyła na mnie uważnie szarymi dobrymi oczami, pomyślałem, mądrymi energicznymi oczami, pomyślałem, i zobaczyłem po raz pierwszy jak Felka jest piękna, i Felka powiedziała: - Jest sad i jest furtka w sadzie, i jest bór dookoła. A ja powiedziałem, obejmując ją za ramiona i idąc, i idąc po raz pierwszy pocałowałem ją w usta czując miękkość i twardość jej ust: - Ja wyjdę szczęśliwie przez tę furtkę w sadzie."
Nasze niepokoje to może właśnie takie klatki, i nawet sady, z furtkami, które trzeba odnaleźć, uczynić? Takie wewnętrzne pęta (te niepokoje).
Nawet stado na wolności to klatka swojego rodzaju. A co nie jest klatką? Czy furtki złudne – to także drzwi do innych klatek?
Które z nich są wejściem, a które wyjściem?

Paranoja! Gdzie są okna, gdzie są drzwi?!” (Dżem).
24 listopada 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz