Zwyczajnie,
z małej litery, bez fajerwerków, ochów i achów zapisuję „żyję”. Przebudzam się
rankiem, siadam, spostrzegam opuszczone na podłogę nogi, czuję siebie i
natychmiast, z radością, z rozrzewnieniem, z podziwem tak wielkim, że nawet
najbarwniejsze opisy tego oddać nie są w stanie… jak zahipnotyzowany,
dopadnięty zostaję przez myśl, która w mgnieniu oka w to krótkie słówko się
przeistacza. Żyję.
Za chwilę następna myśl, myśl-psujka: a gdybym już się nie
obudził? jak to jest „nieżyć”? Któregoś ranka człek po prostu się nie budzi.
Koniec. Nie ma niczego, jest wielkie nic, „jest niebyt”. A przecież nie może
być coś, czego nie ma. To jedynie „luksus”, a zarazem zmora wyobraźni ów własny
niebyt. I nie chodzi o ciało, w którym już nie ma życia, lecz o „niemyśl”. Lecz
za chwilę, po powrocie z tej krótkiej wycieczki w swój niebyt, ponownie zjawia
się radość z powodu jeszcze-bycia. Jednak nie chodzi jedynie o „żyć byle żyć”,
czy o „byle jak żyć, ale żyć”. I tak najważniejszy tutaj, w tym porannym
„olśnieniu”, jest sam fakt tego olśnienia – papierek lakmusowy pozwalający
określić odczyn naszego odczuwania życia. Lecz co ze skalą, z normami, na
podstawie których można by sobie różne odczyny tego odczuwania poklasyfikować,
powartościować?
Czy jednak warto, czy jest sens owe przebłyski odczuwania
własnej natury wpasowywać w jakieś ramy? Po cóż? Czy po to, aby zadufanie w
sobie wzmagać? Albo aby pogłębiać swoje sfrustrowanie? Wszak dla jednych
przebudzenie może być radością o poranku, dla innych koszmarnym powrotem na jawę.
Pytanie „po cóż?” można by więc uznać w tym kontekście za zbędne. Bo przecież
wyglądu już zabarwionego papierka nie pomoże zmienić. Pół biedy z tymi, których
spojrzenie w lustro o poranku napawa dumą. Z dnia na dzień nadymają się tą
dumą, lecz któregoś dnia ten balon może pęknąć – „trzask-prask i po wszystkim”.
Cała natomiast bieda dotyczy tych, albo jakiegoś okresu ich życia, którzy
każdego ranka katują się pomarszczonymi – z powodu wysuszenia – powłokami pozytywnych
emocji. Na podobieństwo wysuszonych śliwek. Konia z rzędem temu, kto wynajdzie napój
umożliwiający ponowne napęcznienie „komórek radości życia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz