piątek, 4 lipca 2014

żyję



Zwyczajnie, z małej litery, bez fajerwerków, ochów i achów zapisuję „żyję”. Przebudzam się rankiem, siadam, spostrzegam opuszczone na podłogę nogi, czuję siebie i natychmiast, z radością, z rozrzewnieniem, z podziwem tak wielkim, że nawet najbarwniejsze opisy tego oddać nie są w stanie… jak zahipnotyzowany, dopadnięty zostaję przez myśl, która w mgnieniu oka w to krótkie słówko się przeistacza. Żyję.

Za chwilę następna myśl, myśl-psujka: a gdybym już się nie obudził? jak to jest „nieżyć”? Któregoś ranka człek po prostu się nie budzi. Koniec. Nie ma niczego, jest wielkie nic, „jest niebyt”. A przecież nie może być coś, czego nie ma. To jedynie „luksus”, a zarazem zmora wyobraźni ów własny niebyt. I nie chodzi o ciało, w którym już nie ma życia, lecz o „niemyśl”. Lecz za chwilę, po powrocie z tej krótkiej wycieczki w swój niebyt, ponownie zjawia się radość z powodu jeszcze-bycia. Jednak nie chodzi jedynie o „żyć byle żyć”, czy o „byle jak żyć, ale żyć”. I tak najważniejszy tutaj, w tym porannym „olśnieniu”, jest sam fakt tego olśnienia – papierek lakmusowy pozwalający określić odczyn naszego odczuwania życia. Lecz co ze skalą, z normami, na podstawie których można by sobie różne odczyny tego odczuwania poklasyfikować, powartościować?

Czy jednak warto, czy jest sens owe przebłyski odczuwania własnej natury wpasowywać w jakieś ramy? Po cóż? Czy po to, aby zadufanie w sobie wzmagać? Albo aby pogłębiać swoje sfrustrowanie? Wszak dla jednych przebudzenie może być radością o poranku, dla innych koszmarnym powrotem na jawę. Pytanie „po cóż?” można by więc uznać w tym kontekście za zbędne. Bo przecież wyglądu już zabarwionego papierka nie pomoże zmienić. Pół biedy z tymi, których spojrzenie w lustro o poranku napawa dumą. Z dnia na dzień nadymają się tą dumą, lecz któregoś dnia ten balon może pęknąć – „trzask-prask i po wszystkim”. Cała natomiast bieda dotyczy tych, albo jakiegoś okresu ich życia, którzy każdego ranka katują się pomarszczonymi – z powodu wysuszenia – powłokami pozytywnych emocji. Na podobieństwo wysuszonych śliwek. Konia z rzędem temu, kto wynajdzie napój umożliwiający ponowne napęcznienie „komórek radości życia”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz