Tego zimno-zielonego zapachu wody
morskiej nie da się opowiedzieć. Woda niby to przezroczysta, ale
jednocześnie jakowaś zieloność od glonów się przebija. To nie jest zielony
barwnik zmieniający kolor wody. To dwa kolory współgrające ze sobą – niby
oddzielone, a jednak nieodłączne. Do tego ciepły wiaterek w nozdrza i uszy, i
wiadomo, jeśli wiaterek to i szum fal.
A potem – słonym potem ociekająca
twarz chłodzona słoną morską wodą, zimną wodą! Kucasz sobie człowieku, np. na
kamieniu wystającym z wody i oblewasz twarz... i jesteś, a jakoby cię nie
było. Sól wszędzie – w ziemi, w wodzie, w nas. Sól życia. Doprawione solą
życie. I nie ma w takiej chwili domu, nie ma pracy, nie ma czegokolwiek
zbędnego, nie ma tłumów, bo pora jeszcze w miarę wczesna – są jedynie miłośnicy
ruchu, miłośnicy psów. Nie ma jeszcze plażujących plażowiczów, są
miłośnicy plaży.
Suche, bezwietrzne i bezwonne to
słowa – ale tylko one w tym momencie pozostają. Woda ostatnio odstąpiła od
brzegów, plaży jakby więcej, ale niech no tylko nadejdą jesienne sztormy.
Ale jeszcze dotyk, kontakt
bezpośredni z matką plażą. Na bosaka, że aż mróz prawie do pasa od zimnej wody
poprzez stopy się przedostaje. Te drobne kamyczki pod stopami!
Chrobocząco-chrzęszczące łaskotanie od stóp aż po głowę, że aż ciarki swawolą po
ciele. Oszaleć można z radości. Delfiny uwielbiają ocieranie się ciałem o
piaszczyste dno oceanu. Nawet mają swoje ulubione miejsca, znaczy obszary dna.
Na bosaka, boso. „Bosonogi”
masło-maślanie brzmi, bo przecież bosość tylko nóg dotyczy, nie rąk na
przykład. Ale nie o to chodzi. Chodzi o kontakt bosym będąc z podłożem
– wodą, piaskiem, trawą, igliwiem leśnym. Jakże inne są wrażenia na boso od
tych w obuwiu. Zapominamy o bosym kontakcie z przyrodą.
*
Jedną z pierwszych wersji tytułu
tych pisanek, przed laty, było właśnie „boso i nago”. Wprowadzenie wyglądało tak:
Między
zamysłem a pierwszym zdaniem jest taka droga
jak między gaworzącym niemowlakiem a politykiem na mównicy.
jak między gaworzącym niemowlakiem a politykiem na mównicy.
„Boso
i nago” to coś w rodzaju poszukiwania „utraconego raju”
także takich butów, takiego noszenia siebie, żeby siebie nie uwierać.
także takich butów, takiego noszenia siebie, żeby siebie nie uwierać.
Czasem
nosimy swoje ciało jak niewygodne palto
zamiast puścić je, aby samo szło.
zamiast puścić je, aby samo szło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz